Każda wielopokoleniowa firma rodzinna zaczyna się od jednej osoby – założyciela, wizjonera, przedsiębiorcy. To on buduje firmę od podstaw, przejmuje pełną kontrolę, podejmuje każdą decyzję i ustanawia zasady rządzące organizacją. Jest monarchą absolutnym – jego słowo jest prawem, jego wizja jedyną obowiązującą strategią. To dzięki jego determinacji, pasji i zaangażowaniu firma osiąga sukces. Ale co się dzieje, jak nie chce oddać władzy? Co się dzieje, gdy monarcha rządzi zbyt długo – i jakie konsekwencje ma to dla przyszłości firmy? Bo prawdziwym wyzwaniem nie jest samo zbudowanie imperium, ale zapewnienie mu trwałości. A to wymaga odwagi, by w odpowiednim momencie przekazać odpowiedzialność kolejnemu pokoleniu.
Pracując od lat jako doradca sukcesyjny, spotykam się zarówno z założycielami firm rodzinnych, jak i z sukcesorami. Słucham historii ludzi, którzy stworzyli potężne biznesy, budowali je z niczego, poświęcili dla nich życie i dziś… nie potrafią przekazać władzy. Ale równie często słucham ich dzieci – przyszłych liderów, którzy czują się zablokowani, niewidzialni, bez realnego wpływu na to, co dzieje się w firmie, którą mają kiedyś przejąć.
Młodzi sukcesorzy opowiadają mi o codziennym uczuciu frustracji. Pracują w rodzinnej firmie od lat, znają każdy jej aspekt, ale ich głos nie jest słyszany. „Ojciec podejmuje wszystkie decyzje sam, nawet nie pyta mnie o zdanie” – mówią. „Mam tytuł wiceprezesa, ale to tylko fasada – i tak wszystko zależy od niego” – dodają inni. Niektórzy zaczynają wątpić, czy w ogóle warto czekać, czy nie lepiej odejść i zbudować coś własnego.
Z kolei założyciele – ci wielcy patriarchowie, niekwestionowani monarchowie rodzinnych firm – opowiadają mi o lęku. „Czy dzieci sobie poradzą? Czy nie roztrwonią tego, co budowałem przez całe życie?” – pytają. „Przecież nikt nie zna tej firmy tak dobrze jak ja!”. Widzę, jak trudno im oddać stery, bo władza daje poczucie kontroli, a kontrola, poczucie bezpieczeństwa.
Ale jeśli założyciel nie ustąpi w odpowiednim momencie, firma zaczyna się dusić pod jego rządami. Przestaje się rozwijać, bo wszystko jest podporządkowane jednej osobie. Sukcesorzy, którym nie mają możliwości działania, odchodzą lub gasną. A napięcia w rodzinie rosną. A prawdziwy problem zaczyna się wtedy, gdy monarcha nie chce oddać władzy.
Kiedy monarcha staje się problemem?
Założyciel firmy, który przez dekady podejmował decyzje jednoosobowo, często nie potrafi wyobrazić sobie innej rzeczywistości. Zarządza niepodzielnie, kontroluje każdy aspekt działalności i oczekuje od wszystkich pełnej lojalności. Wierzy, że tylko on wie, co jest najlepsze dla firmy, a kolejne pokolenie – choć wykształcone i gotowe do działania – nigdy nie dorówna jego doświadczeniu.
Przykłady firm rodzinnych na całym świecie pokazują, że brak sukcesji w odpowiednim momencie prowadzi do osłabienia organizacji. Firma traci zdolność adaptacji, decyzje są podejmowane coraz wolniej, a następcy, którym nie daje się przestrzeni, stają się bierni lub po prostu odchodzą.
Największym paradoksem jest to, że w imię ochrony firmy, jej założyciel może ją doprowadzić do stagnacji i upadku. Tak długo, jak sprawuje władzę absolutną, firma pozostaje w zawieszeniu – ani się nie rozwija, ani nie dostosowuje do zmieniającej się rzeczywistości. Jeśli w odpowiednim momencie nie dojdzie do zmiany na poziomie zarządzania, skutkiem może być szereg trudności zarówno biznesowych jak i rodzinnych oraz sytuacja, w której monarcha blokuje przyszłość firmy rodzinnej.
Konsekwencje zbyt długiego panowania monarchy
Poniżej przedstawiam listę konsekwencji zbyt długiej monowładzy w firmie, która negatywnie wpływa nie tylko na pozycję firmy, ale także na sukcesorów.
Sukcesorzy bez prawdziwej władzy
Gdy monarcha nie przekazuje władzy, młodsze pokolenie nie ma okazji nauczyć się zarządzania. Może mieć świetne wykształcenie, doświadczenie zdobyte na zewnątrz i nowe pomysły, ale bez realnego wpływu pozostaje tylko figurantem. Od lat mówię, że sukcesor, któremu nie daje się pola do działania, traci motywację i poczucie sprawczości, a w konsekwencji albo przechodzi w stan obojętności, albo odchodzi z firmy, szukając miejsca, gdzie może się realizować.
Stagnacja zamiast odważnego rozwoju
Monarchowie nie lubią zmian – wolą stabilizację, nawet jeśli oznacza to stagnację. W firmach, gdzie jednoosobowa władza trwa zbyt długo, każde posunięcie wymaga zgody władcy, co spowalnia procesy decyzyjne. Rynek się zmienia, konkurencja nie śpi, a firma, której przyszłość zależy od decyzji jednej osoby, zaczyna tracić przewagę.
Brak długofalowej wizji
Im dłużej monarcha trzyma władzę, tym bardziej firma koncentruje się na przeszłości, zamiast patrzeć w przyszłość. Sukcesorzy, którzy mogliby nadać jej nową dynamikę, są spychani na dalszy plan, a strategie firmy pozostają niezmienne przez dekady. Przekształcenie rodzinnego biznesu w nowoczesne, wielopokoleniowe przedsiębiorstwo wymaga ciągłej ewolucji – niemożliwej, gdy wszystkie decyzje podejmuje jeden człowiek.
Utrata najlepszych ludzi
W firmie, gdzie monarcha podejmuje wszystkie decyzje, nie ma miejsca dla ambitnych menedżerów i liderów. Ci, którzy chcieliby wprowadzać zmiany i przejmować odpowiedzialność, szybko orientują się, że ich inicjatywa nie jest mile widziana. W rezultacie odchodzą, a firma traci zdolność do przyciągania talentów.
Konflikty rodzinne
Im dłużej monarcha rządzi, tym większe napięcia narastają w rodzinie. Młodsze pokolenie, które czuje się ignorowane, zaczyna się buntować. Dochodzi do rywalizacji między rodzeństwem, kłótni o wpływy, a czasem nawet rozłamów, które kończą się sprzedażą firmy, ponieważ nikt nie był w stanie przejąć jej w sposób naturalny.
Firma rodzinna nie może być monarchią absolutną
Największe i najtrwalsze firmy rodzinne to te, w których założyciele potrafili w odpowiednim momencie przekazać stery następcom. Nie oznacza to, że muszą całkowicie odejść – mogą pełnić rolę mentorów, członków rady nadzorczej, strażników wartości firmy. To bardzo ważne i potrzebne role! Ale to nowe pokolenie powinno decydować o jej przyszłości.
Przekazanie władzy to nie oznaka słabości, ale mądrości i dojrzałości. Prawdziwy lider wie, kiedy jego czas na tronie dobiegł końca i kiedy powinien zrobić miejsce dla tych, którzy mogą wnieść nową energię i świeże spojrzenie.
Zmiana tronu, a nie misji
Monarcha, który przekazuje władzę, nie musi odchodzić całkowicie. Może stać się symbolem ciągłości i stabilności firmy, ale nie powinien blokować rozwoju młodszych pokoleń. Nadal może być „ojcem firmy”, ale nie jako autokratyczny władca, lecz jako doradca, który inspiruje i przekazuje swoje doświadczenie.
Firma rodzinna to nie królestwo, gdzie władza jest sprawowana aż do śmierci. Jeśli monarcha trzyma władzę zbyt długo, firma traci swoją zdolność do adaptacji, a wielopokoleniowość pozostaje jedynie pustym hasłem.
Prawdziwym wyzwaniem nie jest więc samo zbudowanie imperium, ale zapewnienie mu trwałości. A to wymaga odwagi, by w odpowiednim momencie przekazać władzę i pozwolić rodzinie oraz firmie rosnąć.